Bo ja o ciebie dbam, a ty o mnie nie...
Taka scenka: małżeństwo z tzw. stażem. Ona siedzi przy laptopie i coś czyta, on podchodzi od tyłu i całuje ją w kark. Słodkie, no nie?
Tylko zaraz potem pada z jego strony zdanie pełne wyrzutu: "Popatrz, jak ja o ciebie dbam, a ty co?". I następuje długie, pełne potępienia spojrzenie.
Dbanie...
Niby proste słowo, ale jak różne może mieć znaczenia.
Ta sama para, kilka lat wcześniej. Mężczyzna pyta kobietę z pewnym zniecierpliwieniem "To kiedy ty w końcu wyzdrowiejesz? ". Nigdy, drogi małżonku. Choruję już kilka lat, a ty ciągle jeszcze nie wiesz, ze będę chorować na to aż do samej śmierci. I ze według wszelkiego prawdopodobieństwa, to własnie ta choroba mnie zabije. Ale ty nawet nie pofatygowałeś się, by sobie o niej przeczytać dostępne w necie informacje. Że o zapamiętaniu tego, co sama ci o niej powiedziałam, nie wspomnę.
Kiedy odwiedzam przychodnię hematologiczną, czasem widuję pary, które przychodzą do lekarza razem. Jedno jest chore, drugie nie. I patrze na nich z zazdrością, bo dane im jest coś, czego ja nie zaznałam w moim małżeńskim życiu - troska. Dbałość o drugą osobę. Choćby taka, która się wyraża poprzez wspieranie psychiczne, gdy nie ma możliwości wesprzeć kogoś czynnie.
Dbanie..
Moja B., która siedzi i słucha moich szlochów i użalania się nad sobą, choć sama nie ma lekko. Tak, jak każdy mam takie momenty :). I godzinne telefony z N., kiedy gadamy o wszystkim, co nam do łba strzeli, bo nie ma to jak się pośmiać i popłakać, kiedy życie cie obdaruje cytryna w postaci raka - nieboraka. Można dbać o siebie robiąc komuś rano kawę i kanapkę do pracy/szkoły. Jest tysiąc sposobów, by dbać o drugiego człowieka. I tysiąc sposobów na to, by troskę o swoje własne potrzeby nazwać dbaniem o bliską osobę. Wszystko zależy od pomysłowości danej osoby.
I tylko czasem razi pustka takich gestów.
Tylko zaraz potem pada z jego strony zdanie pełne wyrzutu: "Popatrz, jak ja o ciebie dbam, a ty co?". I następuje długie, pełne potępienia spojrzenie.
Dbanie...
Niby proste słowo, ale jak różne może mieć znaczenia.
Ta sama para, kilka lat wcześniej. Mężczyzna pyta kobietę z pewnym zniecierpliwieniem "To kiedy ty w końcu wyzdrowiejesz? ". Nigdy, drogi małżonku. Choruję już kilka lat, a ty ciągle jeszcze nie wiesz, ze będę chorować na to aż do samej śmierci. I ze według wszelkiego prawdopodobieństwa, to własnie ta choroba mnie zabije. Ale ty nawet nie pofatygowałeś się, by sobie o niej przeczytać dostępne w necie informacje. Że o zapamiętaniu tego, co sama ci o niej powiedziałam, nie wspomnę.
Kiedy odwiedzam przychodnię hematologiczną, czasem widuję pary, które przychodzą do lekarza razem. Jedno jest chore, drugie nie. I patrze na nich z zazdrością, bo dane im jest coś, czego ja nie zaznałam w moim małżeńskim życiu - troska. Dbałość o drugą osobę. Choćby taka, która się wyraża poprzez wspieranie psychiczne, gdy nie ma możliwości wesprzeć kogoś czynnie.
Dbanie..
Moja B., która siedzi i słucha moich szlochów i użalania się nad sobą, choć sama nie ma lekko. Tak, jak każdy mam takie momenty :). I godzinne telefony z N., kiedy gadamy o wszystkim, co nam do łba strzeli, bo nie ma to jak się pośmiać i popłakać, kiedy życie cie obdaruje cytryna w postaci raka - nieboraka. Można dbać o siebie robiąc komuś rano kawę i kanapkę do pracy/szkoły. Jest tysiąc sposobów, by dbać o drugiego człowieka. I tysiąc sposobów na to, by troskę o swoje własne potrzeby nazwać dbaniem o bliską osobę. Wszystko zależy od pomysłowości danej osoby.
I tylko czasem razi pustka takich gestów.
Bo nie może być za pięknie... Byłoby zbyt nudno.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej masz rację...
Usuń