Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Takie smutne dzieciństwo, czyli co mnie przeraża

Przeczytałam dziś wpis na Pudelku o dziecinnych latach Kory Jackowskiej. jej starsza siostra opowiedziała o zapamiętanej przez siebie sytuacji z tamtych czasów, gdy obie znajdowały się pod opieka sióstr zakonnych, w domu prowadzonym przez Caritas. To okropna scena. Mijały się z siostrą na korytarzu, mała Olga chciała podejść do siostry, wyciągnęła do niej raczki... i w tym momencie siostra zakonna pociągnęła ją - rozumiem, ze w kierunku swojej grupy - i uderzyła w czubek głowy za nieposłuszeństwo. Pod tekstem zaroiło się od komentarzy na temat Caritasu, sióstr i kościoła jako instytucji. Jakie to były komentarze, to chyba sami wiecie. Mnie jednak uderzyła inna sprawa: otóż okrucieństwo zakonnicy było bezsprzeczne, ale ... bynajmniej nie charakterystyczne tylko dla zakonnic. Pamiętam opowieści mojej mamy o metodach wychowawczych jej matki, a mojej babci. Włos mi się od nich jeżył na głowie. Tyrania psychiczna i fizyczna w pełnym rozkwicie, zero szacunku dla dziecka czy nawet emp

Bo ja o ciebie dbam, a ty o mnie nie...

Taka scenka: małżeństwo z tzw. stażem. Ona siedzi przy laptopie i coś czyta, on podchodzi od tyłu i całuje ją w kark. Słodkie, no nie? Tylko zaraz potem pada z jego strony zdanie pełne wyrzutu: "Popatrz, jak ja o ciebie dbam, a ty co?". I następuje długie, pełne potępienia spojrzenie. Dbanie... Niby proste słowo, ale jak  różne może mieć znaczenia. Ta sama para, kilka lat wcześniej. Mężczyzna pyta  kobietę z pewnym zniecierpliwieniem "To kiedy ty w końcu wyzdrowiejesz? ". Nigdy, drogi małżonku. Choruję już kilka lat, a ty ciągle jeszcze nie wiesz, ze będę chorować na to aż do samej śmierci. I  ze według wszelkiego prawdopodobieństwa, to własnie ta choroba mnie zabije. Ale ty nawet nie pofatygowałeś się, by sobie o niej przeczytać dostępne w necie informacje. Że o zapamiętaniu tego, co sama ci o niej powiedziałam, nie wspomnę. Kiedy odwiedzam przychodnię hematologiczną, czasem widuję  pary, które przychodzą do lekarza razem. Jedno jest chore, drugie nie.  I

Gang Onkologicznych Celebrytek

Jest rzeczą dość oczywistą, ze nic tak nie działa na rozwój poczucia humoru jak zdiagnozowany rak. Wiem to po sobie. Teraz obserwuję na przykładzie mojej N. N. jest osobą bardzo mi bliską. Mimo że różni nas wiek - jest ode mnie młodsza o dobre 15 lat - świetnie zawsze się dogadywałyśmy. Mamy podobne poglądy na wiele rzeczy, podobne rzeczy nas wzruszają i denerwują. A nade wszystko - te same rzeczy nas bawią. teraz doszła jeszcze jedna rzecz, która nas łączy... Ja choruję na raka od 6 lat. N. dowiedziała się, ze jest chora jakoś w marcu. Od tego czasu przeszła już cykl badań rozmaitych, dość radykalna operację i własnie rozpoczyna naświetlania i chemię. Obserwuję u niej wiele rzeczy, które ja sama przeszłam - od szoku, poprzez przymus mówienia o tym na okrągło, zapadnięcie się w sobie i wreszcie czupurne: "A co, kurwa, ja nie dam rady? Chcę żyć i będę żyć!" Rak to też życie. Kto to zrozumie, będzie żyć. Dłużej lub krócej, ale ŻYĆ, nie WEGETOWAĆ. Dlatego ryjemy się jak

Mam kryzysik...

 Dopadł mnie kryzysik twórczy, kurcze pieczone. To, co rzeczywiście mnie zajmuje, o czym chciałabym z kimś porozmawiać - jest zbyt osobiste, by to upubliczniać. Nawet jeśli po przenosinach na tę platformę straciłam co najmniej połowę czytelników :))) Natomiast to, co mniej mnie interesuje... No cóż, na razie nie jestem w stanie skupić się na tych rzeczach na tyle, by zapamiętać te błyskotliwe pomysły na posty, które przychodzą mi do głowy wczesnym rankiem, gdy popylam do pracy :). Zanim wieczorem usiądę do klawiatury - wyparowują niczym  sen złoty... Trudno bowiem się skupić na kwestii strachu mężczyzn przed inteligentnymi kobietami - gdy ma się w głowie coś zupełnie innego. Kiedy rozwiązujesz zagadki ludzkiej natury - i momentami czujesz się jak pająk ze sklerozą, który trzyma w łapkach dziesięć końców nitek i zastanawia się - po pierwsze, jak to połączyć w sieć, a po drugie - na cholerę mu ta siec w ogóle i co on tu w sumie robi... Tradycyjnie też mam już stan lekkiego zgonu wy

"Polski nauczyciel w czystej postaci"...

Lata dziś po internetach takie artykuł; http://www.edziecko.pl/Junior/7,160035,23413716,natan-dal-upust-fantazji-odrabiajac-prace-domowa-zamiast-pochwaly.html#Z_Prze Jest to rzewna opowieść o 10-letnim Natanku, którego dziecięca kreatywność zniszczyła mściwa furia wrednej baby, czyli polonistki.  Natanek napisał opowiadanie.  Zostało ono przekreślone przez nauczycielkę i pod spodem widnieje napis: Bez sensu. Popraw to zadanie.  Nie ma jedynki, nie ma tez żadnej informacji o tym, co było przedmiotem zadania.  Za to jest HEJT. Tjaaaaaa... Kocham ten system zero - jedynkowy u niektórych współczesnych matek. Leci hejt na nauczycielkę/nauczyciela, który nie ocenił pozytywnie pracy dziecka, choć wydaje się, że napisało świetne opowiadanie. Podejrzewam, ze dziewczyna, która miała tego pecha, już szuka sobie sznura do bielizny, bo tyle nienawiści, pogardy, gnojenia naraz to nawet polski nauczyciel nie wytrzyma, a wierzcie mi, jest wytrzymały. Podobno to świetna praca. pon

Małe oszustwa

Obraz
W środę rano, zanim ścięła mnie na amen spóźniona grypa, robiłam sobie na śniadanie płatki kukurydziane z owocami i jogurtem. Z nawyku zerknęłam na kaloryczność tego ostatniego i przeczytałam, że w 100 gr. ma on 69 kcal, a w porcji -125 gr- nieco ponad 90. I coś mnie zastanowiło - porcja produktu, rozumiem, że taka jego ilość, jaką powinnam zjeść na jeden raz, wynosi 125 gramów. A waga opakowania to 180 gramów. W takim razie po cholerę pozostałe 55 gramów? Bo ani to kolejna porcja, ani preferowana zgodnie z jakimiś tam normami ilość???? Jedynym wyjaśnieniem, jakie przyszło mi do głowy, to fakt, że własnie złapałam kogoś na malutkim oszustwie. Takim codziennym, niedużym, w sumie nawet nie na oszustwie, co naginaniu faktów. Bo albo ktoś mi wcisnął niepotrzebnie te 55 gramów jogurtu, które nie wiadomo jak wykorzystać, albo 125 gramów nie jest wcale taka ilością, której powinnam się koniecznie trzymać, a została ona nadrukowana na pudełeczku, bo 90 kcal brzmi nieźle, 140 - nieco gorzej.

Mądrości życiowe, czyli o czytaniu gazet

Sporą część moich inspiracji blogowych przynoszą tzw. prasówki. Pewnie więcej niż połowa moich postów zaczynała się od słów "własnie przeczytałam, że.. " albo czegoś w tym guście.  Nadal sporo czytam, choć mało teraz piszę, ale ostatnio znów szlag mnie trafił na tyle, by coś tu wyskrobać zardzewiałym długopisem ;))) Przeżyłam już różne mody w internetach: na bardzo chude laski, na bardzo młode laski, na szparę między udami, na szpary w zębach i na wielkie tyłki a la miss Kardashian. Przemijały jedna po drugiej, częstokroć budząc w ten sposób resztki mojego optymizmu co do ludzkości.Że o cudownym poczuciu, że świat normalnieje, a ja nie jestem takim odmieńcem, jakim myślałam, że jestem - nawet już nie wspomnę. Jedną z mód bardziej upierdliwych jest coś, o czym pisałam już na samym początku mojej kariery blogowej, czyli mniemanie o niesamowitej wadze seksu w życiu człowieka. Tak, te siedem-osiem lat temu bezustannie się natykałam na artykuły, w których wbijano w głowę kobie

... o filozofowaniu

Nie chcę puścić zima w tym roku. Pochałnia wszelkie nadzieje na ciepłą, wczesną wiosnę. A mnie nie ostatnio pochłania moje realne życie na tyle, że nie mam mocy przerobowych, by coś tu napisać. Dzieje się w moim życiu ostatnio wiele rzeczy. Zbyt szybko i za wiele. Nie mam czasu nawet porządnie nad tym wszystkim pomyśleć. Z drugiej strony - "Primum vivere, deinde pholosophari". No to żyję, filozofowanie odkładając na później. A powinnam sobie pewne rzeczy przemyśleć.Tymczasem rozpaczliwie lawiruję między kilkoma mężczyznami, z których jednego chciałam, ale już nie chcę,  jeden chciał mnie, ale nie mógł się zdecydować, czy rzeczywiście chce; z jednym chcemy siebie nawzajem, ale to jest głupie oraz tym, którego mam w domu. Odrobina komplikacji w życiu dodaje mu uroku, nieprawdaż? A jak mi to wszystko szlag trafi wrócę tutaj, bo będę miała DUŻO DO OPISYWANIA ... Tylko nie wiem, czy koniecznie tego chcę :))) Wasza M.

u-ważne słowa

Jest taki pogląd filozoficzny, który nazywany jest woluntaryzmem. Jego założeniem jest teza, że to wola ludzka jest podstawowym czynnikiem kształtującym rzeczywistość. Innymi słowy - akt twojej woli decyduje o świecie w jakim żyjesz. Nie rozum (intelektualizm), nie uczucia (sentymentalizm), ale umiejętność wcielania decyzji w życie jest rzeczą najistotniejszą. Z takim podejściem do życia można i należy dyskutować, jednak jest coś istotnego w tym pomyśle: mianowicie chodzi o konsekwencję w działaniu. Coś postanawiasz o postępujesz zgodnie ze swoją decyzją. Wiadomo,  bywa tak, iż zastanawiasz się nad słusznością swoich postanowień, czasem też trzeba je po prostu zmienić. Jednak często nie ma ani namysłu, ani konsekwencji w postanowieniach i w działaniach. W słowach też jej nie ma. Kiedy mówię - możesz na mnie liczyć - to naprawdę możesz. Zrobię to, o co prosisz. Skicham się, zawalę swoje - ale zrobię lub przynajmniej będę za wszelką cenę próbować. A ile razy było tak, że ktoś obi

Nobody's perfect

Obraz
Nikt nie jest idealny. Jednak ostatnio stężenie ludzi totalnie nieidealnych w moim otoczeniu po prostu przerosło moją  odporność. Choć wiem od dawna, ze przyciągam do siebie  z siłą wodospadu  jednostki nienormatywne , to zazwyczaj owa nienormatywność nie sprawiała, że chciało mi się szukać najbliższego sklepu dla drwali. Tak, siekiera jest bardzo w porządku . Przyznam jednak, że niekiedy marzy mi się teksańska masakra piłą mechaniczną.  Niektórym z tych osób zbiera się od dawna. Tak jak panu F. Otóż pan F. ma do mnie ... nazwijmy to - słabością. W związku z czym wciąż mnie obdarza rozmaitymi prezentami. A to kalendarz od niego dostanę w maju .. Na rok bieżący, rzecz jasna. A to buciki mi przyniesie, takie do wykorzystania na rekonstrukcję, co to ich nawet w PCK by nie chcieli przyjąć, a to bilety na basen w miejscowości odległej o 30 km.. Takie tam drobiazgi, nie trzeba dziękować AŻ TAK BARDZO. Oczywiście podarki owe są wręczane z miną człowieka, który ukochanej kobiecie darowuje P

Proste prawdy, czyli deprecha nadciąga

Zamglił mnie trochę ten wczorajszy dzień. Dobrzy ludzie nie powinni umierać przed czasem. Nie powinno być pogrzebów w mgliste, mroźne poranki lutego, kiedy słońce przebija się przez opar, a najlepszym miejscem na świecie jest własny fotel z kocem i kubkiem herbaty w ręce. Po sobotnim poranku został we mnie smutek. Niczym magnes przyciągnął do siebie inne moje małe zasmucenia - i uformował kolczastą kulę chandry. A ta, jak wiadomo, leczona trwa siedem dni, a nieleczona - tydzi eń. Taki psychiczny katar. Tak więc ja przepraszam, ale aktualnie na wszystko kicham. Z poważaniem- Wasza m.

Pani wie, co to jest?...

Oczy otoczone siecią zmarszczek. Ładne, intensywnie niebieskie. Pełne cierpienia.  Złamany nos. Siwe włosy przycięte w schludnego jeżyka. - Proszę pana, zadzwonię po karetkę. - Niech pani nie dzwoni! Nie chcę, bo rodzina się zaraz zleci... A oni ze Szwajcarii, Kanady..Nie chcę. - Ale to serce, sam pan wie. -Wiem, ale nie chcę. Siadam na ławce. Elegancki czarny płaszcz jest rozchylony, prawa ręka położona nieświadomym obronnym gestem tam gdzie boli ... trochę na lewo za mostkiem. Zauważyłam go idąc parkową alejką. Najpierw siedział na ławce, jakiś taki skulony, jakby zimno mu było, potem się na niej położył. "Pijany" - pomyślałam - "Zamarznie, jak zaśnie". Chciałam go zmusić, żeby poszedł do domu spać, ale stało się jasne, ze to nie tylko alkohol jest tu winny Początkowo jest mało przytomny. Trochę czuć od niego. Przyznaje się, że wypił, choć wie, że mu nie wolno. Tłumaczy mi, że wie, że może umrzeć. Że nawet teraz może  się wszystko skończyć. Rozmawiamy tr

Ekhm, ekhm...

Obraz
Ponieważ jestem żądną sławy i poklasku cwaniarą, postanowiłam więc kontynuować swoje blogowe życie na tej plat formie.  Wprawdzie mam koszmarny problem z załadowaniem 9 lat żywota blogowego tu, ale nie ustaję w wysiłkach, może więc mi się uda... Tymczasem, prosz Państwa, usiłuję wyjść z grypy, którą zafundowałam sobie w Rzymie, latam po Wrocku jak z silniczkiem w dupce, bo mam masę spraw urzędowych do pozałatwiania i szykuje się na sesje foto przy okazji rekonstrukcji w najbliższą niedzielę. Także ten .. Norma, prosz Państwa. Norma :))) Z ukłonami Wasza m. (fot.madamme)