Posty

Na walizkach

 Kolejny raz siedzę "na walizkach". Tym razem w przenośni, ale już niedługo. Mniej więcej dwa tygodnie temu podpisałam akt kupna mieszkania. To piętro starego, chyba poniemieckiego, domu położonego na skraju wsi niedaleko Lubina. W przyszłym tygodniu odbiorę klucze od poprzednich właścicieli. I dokonam kolejnego przewrotu w moim życiu. Jak wiadomo - jestem w takich woltach wicemistrzynią świata ;). Nie oznacza to jednak, że się nie boję tego wszystkiego, co nadchodzi. Bo oczywiście musiałam wziąć kredyt hipoteczny i przez najbliższe 10 lat będę do niego uwiązana. Po drugie - ja, mieszczuch - na wsi? Wprawdzie sama chciałam, ale... Czy zawsze do końca wiemy, czego sobie życzymy. Czy nadaję się do mieszkania na skraju lasu, w miejscu oddalonym od najbliższego spożywczaka ok 4 km? Zobaczymy.  Na razie, ku rozpaczy mojego niemęża próbuję coś pakować, układać, planować, co powoduje tylko coraz większy chaos. Nasze aktualne mieszkanko jest zapchane pod sufit, głównie naszym "s

Powrót wku*wa

 Myślę, ze nie jest rzeczą ani nową, ani nieznaną fakt, że uczucia, zwłaszcza te tzw. trudne - smutek, złość, gniew, nienawiść, żałoba - napędzają wszelaką twórczość. I tę wysoką, i tę niską. Aczkolwiek nie sądzę, że jestem nowym wcieleniem Kochanowskiego, to jednak motory mojego pisania były i są takie same, jak u wzmiankowanego mistrza pióra. Dlatego też ostatnio mało tu pisałam - ostatni rok był z jednej strony bardzo trudny, z drugiej - bardzo dobry. Zamieszkałam z moim mężczyzną, dorobiłam się 2 kotów, sporej nadwagi oraz pewnego spokoju w życiu. Mam teraz z kim porozmawiać o wszystkim, co mnie spotyka, stąd mniejsza potrzeba wywlekania swoich emocji na stronicach bloga. Są jednak granice wytrzymałości nawet najbardziej czułego partnera, w związku z tym zamiast po raz kolejny raz truć mu tyłek, wypiszę się tutaj. Bo, niestety, choć prywatnie jest bardzo OK, to służbowo i społecznie już zupełnie nie. Moje poglądy w kwestiach społecznych są zdecydowanie lewackie - i wiedzą to moi st

Post o czymś innym

Nie mam aktualnie za dużo wolnego czasu. Paradoks, n'est ce pas? W ogóle z tą kwarantanną wiąże się wiele dziwnych oczekiwań, kompletnie nie przystających do tego, co faktycznie się dzieje. Że niby będziemy się nudzić, że internet przeczytamy od początku do końca, że utyjemy po dziesięć kilo... No, akurat z tym ostatnim to bym się trochę zgodziła:))). W każdym razie ja sobie zafundowałam przeprowadzkę do Legnicy, intensywny kurs e-learningu, konieczność prowadzenia nauczania zdalnego, urządzanie mieszkania... Dzieje się, oj... dzieje.  A tymczasem Wszystkie Tęgie Umysły Świata wieszczą, że właśnie zmienia się świat. Ten, który znaliśmy, oparty na zjawisku globalnej wioski, w której wszędzie było blisko, wszędzie można było dojechać, kupić wszystko z każdego tej wioski zakątka. Jednym słowem - koniec świata, panie Popiołek. Zastanawiam się jednak czy to tak bardzo źle? Czy faktycznie możliwość kupienia papai i mango jest największą wartością na świecie? Czy możliwość zaopatrzeni

Porady małżeńskie

W październiku tego roku się rozwiodłam. Po 28 latach małżeństwa. Nie napełniło mnie to smutkiem, bo ten związek od dawna był martwy, choć nie było też wielkiej radości. Ucieszyłam się jedynie, że odfajkowałam sprawy formalne, ze swej natury stresujące i długotrwałe. Teraz jestem w nowym związku, z innym mężczyzną. I strasznie chciałabym tego nie spieprzyć :))) Myślę jednak, ze doświadczenie, które stało się moim udziałem w małżeństwie, ma znaczenie. I jeśli tylko będziemy mieć trochę szczęścia - uda się zbudować coś trwałego i dobrego. Mówią, że Polak jet mądry po szkodzie. To prawda, chyba wszyscy wyciągamy najtrafniejsze wnioski właśnie wtedy, gdy coś schrzanimy i odczujemy to boleśnie. Dlatego postanowiłam się podzielić z moimi nielicznymi czytelnikami swoją wiedzą o tym, co niszczy związki... No to jedziemy - poradnik "Jak stracić żonę/ męża mimo że się kochacie/kochaliście": 1. Bądź bankierem w twoim związku. Tak, tak - pieniądze są ważne. Zawsze też jest w parz

O macierzyństwie. Mały paszkwil starej baby.

Jednym z przywilejów mojego wieku jest to, ze mogę z wyższością podpartą życiowym - prawdziwym lub domniemanym - doświadczeniem dopieprzać się do życia innych ludzi. Zaś szczególnie kompetentna czuję się w dwóch obszarach - wychowania dzieci i edukacji. Bo jedno i drugie zabrało mi kawał życia - więc kto mi zabroni? Na początek muszę się przyznać do rzeczy wstydliwej - mianowicie nie lubię tzw. "młodych matek". En masse irytują mnie niepomiernie. Jednostkowo - to zależy :) Z drugiej zaś strony - jest to grupa społeczna, której szczerze i serdecznie współczuję. Myślę, że powodów mej niechęci bardzo tłumaczyć nie muszę - w końcu termin "madka" nie powstał na mój prywatny użytek i wszyscy wiedzą o co chodzi. Z drugiej strony żadna inna grupa nie jest poddawana tak surowej ocenie jak matki właśnie, a im dziecko mniejsze, tym presja społeczna silniejsza. Nie ma przyzwolenia na jakiekolwiek słabości, zachowania oceniane jako normalne u innych - na przykład wypicie pi

Nie ciulej franco

.. czyli nie kłam kochanie... Są rodzaje humoru, które - choć bardzo niewybredne- to jednak mnie szalenie bawią. Tak jest z humorystycznym wykorzystaniem języka śląskiego. Szczególnie zaś mnie śmieszą tłumaczenia na śląski ogólnie znanych zwrotów, tytułów i utworów. Bywa tez, ze oddają one sens utworu lepiej niż napisany literacką polszczyzną oryginał... I tak to jest proszę państwa: w naszym szarym, pustym życiu pojawia się nagle kolorowa "Rozochocono bana", czyli "Tramwaj zwany pożądaniem". Wsiadasz do niego i czujesz się jak "Gryfno dzioucha" (Pretty Woman). ON sprawdza, jako "Wonia baba" (Zapach kobiety), zdarza wam się, ze "Ćmi się" (Zmierzch), ewentualnie klimaty sprowadzają się do radosnego "Bych brał cie" (Dirty dancing). Niestety, jakiś czas mija i "Pierońsko chcica" (Dzikie żądze) zmieniają się w smętne  "Pszaj albo ciepnij" (Kochaj albo rzuć). Wtedy uświadamiasz sobie, że już pozamiatane, z

... z pola bitwy :)

Jest północ. Siedzę w swoim cichym, małym mieszkanku. Wokół mnie walizki, torebki i inne oznaki nadciągającej podróży. Jutro po południu wyjeżdżam. Najpierw na rekonstrukcję, potem do Neapolu. Moje życie bardzo się zmieniło i nie zmieniło wcale. Mieszkam już pół roku sama, nadal mam bardzo liczne grono przyjaciół i znajomych, bardzo dużo podróżuję. Powoli też układam sobie sprawy osobiste. I  choć może to moje życie bardziej toczy się na krawędzi, mniej jest w nim socjalnego bezpieczeństwa, to jednak cenię je sobie - bo po raz pierwszy w życiu jest ono całkowicie moje... Czego i Wam serdecznie życzę :) Wasza M. I tak sobie pod nosem nucę :)