Nie ciulej franco

.. czyli nie kłam kochanie...

Są rodzaje humoru, które - choć bardzo niewybredne- to jednak mnie szalenie bawią. Tak jest z humorystycznym wykorzystaniem języka śląskiego. Szczególnie zaś mnie śmieszą tłumaczenia na śląski ogólnie znanych zwrotów, tytułów i utworów. Bywa tez, ze oddają one sens utworu lepiej niż napisany literacką polszczyzną oryginał...

I tak to jest proszę państwa: w naszym szarym, pustym życiu pojawia się nagle kolorowa "Rozochocono bana", czyli "Tramwaj zwany pożądaniem". Wsiadasz do niego i czujesz się jak "Gryfno dzioucha" (Pretty Woman). ON sprawdza, jako "Wonia baba" (Zapach kobiety), zdarza wam się, ze "Ćmi się" (Zmierzch), ewentualnie klimaty sprowadzają się do radosnego "Bych brał cie" (Dirty dancing).

Niestety, jakiś czas mija i "Pierońsko chcica" (Dzikie żądze) zmieniają się w smętne  "Pszaj albo ciepnij" (Kochaj albo rzuć). Wtedy uświadamiasz sobie, że już pozamiatane, ze własnie "Pizło z luftem" - czyli "Przeminęło z wiatrem"...

A już na poważnie - czasem trudno naprawdę zrozumieć siebie nawzajem. I nie ma czasem pewności co do motywów postępowania osoby, która ci jest bliska i ważna. Jest to tym trudniejsze, im bardziej zawikłane są twoje losy. Komuś, kogo porzucono, kogo zdradzono, zraniono -trudno jest uwierzyć w "niewinną" wersję wydarzeń.

A potem wychodzi na to, że "Na dekiel mu pizło".
Znaczy się dopadła go "Psychoza".

O czym z pewną melancholią zawiadamia państwa
Wasza m.

Komentarze

Naskrobałam i się podobało :)

Na walizkach

Mądrości życiowe, czyli o czytaniu gazet