Powrót wku*wa

 Myślę, ze nie jest rzeczą ani nową, ani nieznaną fakt, że uczucia, zwłaszcza te tzw. trudne - smutek, złość, gniew, nienawiść, żałoba - napędzają wszelaką twórczość. I tę wysoką, i tę niską. Aczkolwiek nie sądzę, że jestem nowym wcieleniem Kochanowskiego, to jednak motory mojego pisania były i są takie same, jak u wzmiankowanego mistrza pióra.

Dlatego też ostatnio mało tu pisałam - ostatni rok był z jednej strony bardzo trudny, z drugiej - bardzo dobry. Zamieszkałam z moim mężczyzną, dorobiłam się 2 kotów, sporej nadwagi oraz pewnego spokoju w życiu. Mam teraz z kim porozmawiać o wszystkim, co mnie spotyka, stąd mniejsza potrzeba wywlekania swoich emocji na stronicach bloga. Są jednak granice wytrzymałości nawet najbardziej czułego partnera, w związku z tym zamiast po raz kolejny raz truć mu tyłek, wypiszę się tutaj.

Bo, niestety, choć prywatnie jest bardzo OK, to służbowo i społecznie już zupełnie nie.

Moje poglądy w kwestiach społecznych są zdecydowanie lewackie - i wiedzą to moi stali czytelnicy. Aktualna deklaracja jest dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają :). Z wiadomych względów musi mnie martwić to, co teraz się dzieje. Ale  tym razem nie o tym chciałam... Bo na pierwszy plan wybijają się sprawy "pracowe".

Nie wiem, co jest we mnie teraz silniejsze - poczucie bezsilności, niesprawiedliwości czy gniewu? Wszystko to się kotłuje we mnie. Kolejny raz w ciągu ostatnich lat myślę, że ukochana przez lata i wymarzona od najmłodszych lat praca stała się koszmarem. Mam takie poczucie, że wszystko co robię, nawet w najlepszej wierze zaraz będzie przez kogoś wykorzystane przeciwko mnie. Najprostsze rzeczy stały się źródłem skarg i paskudnych ocen, skarg na piśmie do dyrekcji, wójta, kuratorium, Boga chyba też. Przykład? Nie każesz robić dzieciom notatek, bo wszystko jest w książce? Źle, notatki mają być. Każesz robić notatki? Źle, bo po co przepisywać podręcznik? Nie robisz sprawdzianów? Źle, bo dzieci musza mieć oceny. Robisz sprawdzian? Źle, bo syn /córka pani X/Y/Z dostał złą ocenę, więc na pewno sprawdzian był źle ułożone, a mnie jako nauczycielce brakuje kompetencji.

Matko moja...

Zaczynam postrzegać rodziców moich uczniów jako masę durni i hipokrytów, którzy dla zamaskowania niedociągnięć własnych oraz braków swojego dziecka obrzucają g*wnem wszystkich dookoła. Wiem, to przesada, ale coraz trudniej mi o obiektywizm.

Fakty? Proszę bardzo:

- w ciągu ostatnich lat co najmniej raz w roku jest składana na mnie pisemna skarga do dyrekcji, czasem też idzie ona do gminy jako organu prowadzącego,

- skargi te zazwyczaj są totalnie z tyłka wyjęte. W zeszłym roku jedna pani mnie oskarżyła, że będąc kierowniczką zielonej szkoły źle się prowadziłam, a mój kochanek molestował seksualnie dzieci. Tjaaaa... Miał to robić leżąc tygodniami na korytarzu na materacu umieszczonym na korytarzu hotelowym. Niestety, nie wyjaśniła, jak to się stało, ze nie zareagowali inni rodzice, moje koleżanki z pracy, dyrektorka sąsiedniej szkoły, będąca w tym samym czasie na zielonej szkole w tym samym hotelu, ba! Mająca pokój na tym samym korytarzu, na którym miałam się gzić z kochankiem. Najdziwniejsze zaś jest to, że ani kierownictwo, ani pracownicy hotelu nie skasowali nas za te figle w holu. 

W tym roku powodem do skargi był fakt, ze na zoomie wyciszałam uczniów, którzy przeszkadzali prowadzić lekcję oraz ponoć odnosiłam się z wyższością wobec 10- latków. Pewnie miałam się zachowywać z niższością i pozwalać na rozwalanie lekcji wszystkim pozostałym uczniom.

- nie ma w mojej szkole chyba żadnego nauczyciela, który w ciągu ostatnich dwóch - trzech lat  nie musiał się mierzyć z podobnymi, bzdurnymi oskarżeniami. A skala tych zjawisk raczej nie ulegnie zmniejszeniu.

Nie wiem, co robić. Czy szukać innej roboty, w której będę nisko opłacanym świeżakiem, czy zacisnąć zęby i wytrwać? Bo może w końcu coś się polepszy? Rozsądek mi podpowiada, że lepiej to już było, że nie ma co zabijać się w imię ideałów, bo zdrowie mam jedno, liche, a w dodatku obserwuję u siebie psychosomatyczne skutki tej nagonki - żołądka za każdym razem, gdy odbieram pocztę od rodzica/dyrekcji, problemy z głosem, niechęć do powrotu do pracy itp., itd.

Tak więc- mamy powrót wku...rzenia w pełnej krasie. I co teraz zrobić, jak nie wiadomo, co zrobić?

Wasza niezmiennie-

m.

Komentarze

Naskrobałam i się podobało :)

Nie ciulej franco

Mądrości życiowe, czyli o czytaniu gazet

Na walizkach